Program / Rok 1 / Semestr 2
Josef von Sternberg
Po koniec lat 20. Josef von Sternberg antycypował gatunki filmowe, które za lat kilka bądź kilkanaście stanowić będą o obliczu amerykańskiego kina.
Ludzie podziemi (1927)
Underworld, USA, 80 min
reżyseria: Josef von Sternberg
obsada: George Bancroft, Evelyn Brent, Clive Brook
Von Sternberg zapowiada narodziny filmu gangsterskiego, tworząc jednocześnie jego kanon.
„Ludzie podziemi”, film znany także jako „Noce Chicago”, to dzieło prekursorskie w stosunku do kina gangsterskiego, które pojawiło się dopiero w latach trzydziestych. Nowy gatunek poprzedzało kilka pozycji, ale cechy wybitności posiadał tylko film Josefa von Sternberga, który zdobył międzynarodową sławę i pozyskał zainteresowanie widzów sensacyjną akcją, oryginalnymi postaciami i środowiskową egzotyką.
Akcja rozgrywa się w przestępczym świecie wielkiego miasta. Niezwykle sprawny w rabunkach „Bull” Weed (G. Bancroft) zakochany jest w pięknej i płochej „Feathers” McCoy i przyjaźni się ze zdeklasowanym inteligentem zwanym „Rolls Royce”. Sprawy się komplikują, bo przyjaciel powoli ulega fascynacji dziewczyną gangstera. W międzyczasie przeciwnik Weeda, podły „Buck” Mulligan, usiłuje brutalnie uwieść jego kochankę i ginie od kul Bulla. W rezultacie zabójca zostaje skazany na śmierć. Przyjaciel i dziewczyna usiłują go uwolnić ...
Sternberg wprowadza na ekran postacie z dobrze zarysowanymi charakterami, a głównym bohaterem czyni niezbyt znaczącego gangstera, który w momencie powstania dzieła reprezentował typ zupełnie nowy w plejadzie filmowych gwiazd. „Bull” Weed, pomimo przestępczego procederu jest człowiekiem zarazem zwyczajnym i romantycznym. Jestsprytny i bezczelny, ale potrafi też być czuły i skłonny do bezinteresownych gestów. Podobnie wygląda jego otoczenie. Partnerka, ubrana w ekstrawaganckie kostiumy zdobione białymi lub czarnymi piórami, posiada tyleż cech normalnej dziewczyny, co atrybutów „femme fatale” prowadzącej bohatera ku zatraceniu. Przyjaciel, cyniczny i zdystansowany wobec życia, jest jednocześnie nieomal wzorem lojalności wobec łamiącego prawo bohatera. Postacie filmu są właściwie prototypowe dla przyszłego gatunku i bardzo charakterystyczne dla całej jego mitologii.
Fabuła utworu jest umowna. Dobrze zarysowana prywatność i zwyczajność bohaterów wywołuje sympatię widowni. Ich postępowanie ma w sobie coś z anarchicznego protestu wobec źle urządzonego społeczeństwa, zaś fatalistyczna filozofia filmu mieści się w obrazie odwiecznych dramatów miłości i zazdrości, przyjaźni i lojalności, zbrodni i kary.
Jednak nade wszystko „Ludzie podziemi” są popisem sternbergowskiej inscenizacji i własnego stylu – dojrzałego i wysmakowanego w cyzelowaniu formy, zwłaszcza w zakresie kompozycji i urody obrazu oraz precyzji dramaturgii i montażu.
Cały film przepojony jest specyficzną atmosferą, współgrającą z romantyką bohaterów, z ich życiową nonszalancją i anarchicznością oraz stanami zagubienia i narastającego zagrożenia. Istotnym jej składnikiem jest wystudiowana sceneria miejskich zaułków, melin i więzienia, a zwłaszcza zapełnionych ludźmi z półświatka lokali. Równie ważnym jest umiejscowienie wydarzeń głównie w mrocznych porach wieczoru i nocy. Jednak najważniejsza w kreowaniu nastroju okazuje się wyrafinowana stylistyka zdjęć, równie pięknie operująca światłocieniem, jak filmy ekspresjonizmu i Kammerspielu. Przy tym warto wspomnieć choćby o fotografii rozświetlającej obrazy eterycznej „Feathers”, grze światła i cienia w scenach pełnych napięć, czy symbolice wielkich cieni – sędziego w sali rozpraw lub krat we wnętrzu celi.
Sternberg w swym dziele ukazuje się też mistrzem w operowaniu kostiumem i przedmiotem. Przyozdobione piórami stroje uwodzicielskiej bohaterki, która parokrotnie gubi swe „piórka-fetysze”, są nośnikami erotyki. Zgrabna jest scena flirtu z wykorzystaniem papierosów i książek do wzajemnej prowokacji. Zupełnie brawurowa jest sekwencja balu, w której w miarę upływu czasu świat jakby się przemieniał – zasypywany przez confetti i zaplątywany serpentynami.
Zwraca uwagę montaż i osiągana dzięki niemu rytmiczność scen. Profesor J. Toeplitz jako przykład znakomitych rozwiązań montażowych z podziwem przytacza dwie dynamiczne sekwencje: napadu na sklep jubilerski oraz ucieczki zabójcy i policyjnej obławy.
Sternberg w „Ludziach podziemi” stworzył własny model kina, na poły realistycznego a na poły poetyckiego, z postaciami o powikłanych losach – poświęconego tyleż sensacyjnym wydarzeniom, co egzystencjalnym dramatom – niezwykle sugestywnego w warstwie obrazu i zrównoważonego artystycznie.
Josef von Sternberg (1894-1969) – reżyser amerykański. Z kinem związał się w 1924 r., rozgłos przyniosły mu filmy gangsterskie: „Ludzie podziemi” (1927) i „Doki Nowego Jorku” (1928), a przede wszystkim zrealizowany w Niemczech „Błękitny anioł” (1930) z Emilem Janningsem i Marleną Dietrich. Niezwykła relacja między von Sternbergiem i Dietrich zaowocowała serią melodramatów, zbudowanych na relacjach między silną kobietą i słabym mężczyzna: „Maroko” (1930), „X-27” (1931), „Szanghaj Ekspres” (1932), „Blond Wenus” (1932), „Imperatorowa” (1934).
Zygmunt Machwitz
Lektury:
J. Toeplitz: Historia sztuki filmowej, tom II, Warszawa 1956, s. 225-230;
A. Garbicz, J. Klinowski: Kino, wehikuł magiczny, tom I, Kraków 1981, s. 129-130.
Akcja rozgrywa się w przestępczym świecie wielkiego miasta. Niezwykle sprawny w rabunkach „Bull” Weed (G. Bancroft) zakochany jest w pięknej i płochej „Feathers” McCoy i przyjaźni się ze zdeklasowanym inteligentem zwanym „Rolls Royce”. Sprawy się komplikują, bo przyjaciel powoli ulega fascynacji dziewczyną gangstera. W międzyczasie przeciwnik Weeda, podły „Buck” Mulligan, usiłuje brutalnie uwieść jego kochankę i ginie od kul Bulla. W rezultacie zabójca zostaje skazany na śmierć. Przyjaciel i dziewczyna usiłują go uwolnić ...
Sternberg wprowadza na ekran postacie z dobrze zarysowanymi charakterami, a głównym bohaterem czyni niezbyt znaczącego gangstera, który w momencie powstania dzieła reprezentował typ zupełnie nowy w plejadzie filmowych gwiazd. „Bull” Weed, pomimo przestępczego procederu jest człowiekiem zarazem zwyczajnym i romantycznym. Jestsprytny i bezczelny, ale potrafi też być czuły i skłonny do bezinteresownych gestów. Podobnie wygląda jego otoczenie. Partnerka, ubrana w ekstrawaganckie kostiumy zdobione białymi lub czarnymi piórami, posiada tyleż cech normalnej dziewczyny, co atrybutów „femme fatale” prowadzącej bohatera ku zatraceniu. Przyjaciel, cyniczny i zdystansowany wobec życia, jest jednocześnie nieomal wzorem lojalności wobec łamiącego prawo bohatera. Postacie filmu są właściwie prototypowe dla przyszłego gatunku i bardzo charakterystyczne dla całej jego mitologii.
Fabuła utworu jest umowna. Dobrze zarysowana prywatność i zwyczajność bohaterów wywołuje sympatię widowni. Ich postępowanie ma w sobie coś z anarchicznego protestu wobec źle urządzonego społeczeństwa, zaś fatalistyczna filozofia filmu mieści się w obrazie odwiecznych dramatów miłości i zazdrości, przyjaźni i lojalności, zbrodni i kary.
Jednak nade wszystko „Ludzie podziemi” są popisem sternbergowskiej inscenizacji i własnego stylu – dojrzałego i wysmakowanego w cyzelowaniu formy, zwłaszcza w zakresie kompozycji i urody obrazu oraz precyzji dramaturgii i montażu.
Cały film przepojony jest specyficzną atmosferą, współgrającą z romantyką bohaterów, z ich życiową nonszalancją i anarchicznością oraz stanami zagubienia i narastającego zagrożenia. Istotnym jej składnikiem jest wystudiowana sceneria miejskich zaułków, melin i więzienia, a zwłaszcza zapełnionych ludźmi z półświatka lokali. Równie ważnym jest umiejscowienie wydarzeń głównie w mrocznych porach wieczoru i nocy. Jednak najważniejsza w kreowaniu nastroju okazuje się wyrafinowana stylistyka zdjęć, równie pięknie operująca światłocieniem, jak filmy ekspresjonizmu i Kammerspielu. Przy tym warto wspomnieć choćby o fotografii rozświetlającej obrazy eterycznej „Feathers”, grze światła i cienia w scenach pełnych napięć, czy symbolice wielkich cieni – sędziego w sali rozpraw lub krat we wnętrzu celi.
Sternberg w swym dziele ukazuje się też mistrzem w operowaniu kostiumem i przedmiotem. Przyozdobione piórami stroje uwodzicielskiej bohaterki, która parokrotnie gubi swe „piórka-fetysze”, są nośnikami erotyki. Zgrabna jest scena flirtu z wykorzystaniem papierosów i książek do wzajemnej prowokacji. Zupełnie brawurowa jest sekwencja balu, w której w miarę upływu czasu świat jakby się przemieniał – zasypywany przez confetti i zaplątywany serpentynami.
Zwraca uwagę montaż i osiągana dzięki niemu rytmiczność scen. Profesor J. Toeplitz jako przykład znakomitych rozwiązań montażowych z podziwem przytacza dwie dynamiczne sekwencje: napadu na sklep jubilerski oraz ucieczki zabójcy i policyjnej obławy.
Sternberg w „Ludziach podziemi” stworzył własny model kina, na poły realistycznego a na poły poetyckiego, z postaciami o powikłanych losach – poświęconego tyleż sensacyjnym wydarzeniom, co egzystencjalnym dramatom – niezwykle sugestywnego w warstwie obrazu i zrównoważonego artystycznie.
Josef von Sternberg (1894-1969) – reżyser amerykański. Z kinem związał się w 1924 r., rozgłos przyniosły mu filmy gangsterskie: „Ludzie podziemi” (1927) i „Doki Nowego Jorku” (1928), a przede wszystkim zrealizowany w Niemczech „Błękitny anioł” (1930) z Emilem Janningsem i Marleną Dietrich. Niezwykła relacja między von Sternbergiem i Dietrich zaowocowała serią melodramatów, zbudowanych na relacjach między silną kobietą i słabym mężczyzna: „Maroko” (1930), „X-27” (1931), „Szanghaj Ekspres” (1932), „Blond Wenus” (1932), „Imperatorowa” (1934).
Zygmunt Machwitz
Lektury:
J. Toeplitz: Historia sztuki filmowej, tom II, Warszawa 1956, s. 225-230;
A. Garbicz, J. Klinowski: Kino, wehikuł magiczny, tom I, Kraków 1981, s. 129-130.
Życie zaczyna się jutro (1928)
The Docks of New York, USA, 75 min
reżyseria: Josef von Sternberg
obsada: George Bancroft, Betty Compson, Olga Baclanova
Von Sternberg penetruje obrzeża wielkiego miasta: czyżby zapowiedź „filmu noir"?
Josef von Sternberg zdobył sławę trylogią o postaciach zagubionych, przeżywających swe dramatyczne losy na społecznym marginesie, zrealizowaną w latach 1927-1928. W jej skład wchodziły filmy: „Ludzie podziemi”, „Życiowe rozbitki” („Obława”) i „Życie zaczyna się jutro”, znany także jako „Doki Nowego Jorku”. Przy tym utwory – pierwszy i ostatni, pozyskały rangę dzieł wybitnych i na trwałe weszły do historii kina.
Akcja filmu „Życie zaczyna się jutro” rozgrywa się na nabrzeżu nowojorskiego portu w ciągu wieczoru, nocy i poranka. Palacz okrętowy Bill (G. Bancroft) ratuje próbującą popełnić samobójstwo zdesperowaną dziewczynę z tawerny, Sadie (B. Compson). W czasie pijanej szalonej nocy bohater bierze z nią ślub, będący na poły rzeczywistą ceremonią, na poły widowiskiem dla knajpianych gości. Rano Bill opuszcza rozżaloną tym Sadie. Jednak niespodzianie losy obojga zaczynają się komplikować, powraca też u bohatera świadomość zaistniałego uczucia.
Film jest utrzymany w konwencji poetyckiego romansu z portową egzotyką w tle. Bohaterowie są ostro skontrastowani, zarazem bardzo zwyczajni, jak i obdarzeni pewną romantyką. On - to zwalisty marynarz, ciężko pracujący, stale w podróży, traktujący życie z nonszalancją; ona – filigranowa i delikatna prostytutka, skrzywdzona przez los i tęskniąca za prawdziwym uczuciem. Sytuacja jest realistyczna, ale utwór przybiera również postać uniwersalnej opowieści o samotnych „ludziach podziemi”, o miłości jako ratunku przed rozpaczą, o uczuciu, które staje się szansą na odmianę losu i nadanie sensu egzystencji.
Aktorzy grają powściągliwie; mało jest dialogów uwidocznionych w napisach. Ludzki dramat i aktualne emocje są przekazywane przez delikatną mimikę, grę spojrzeń, drobne gesty. Niektóre sceny są w swej subtelności wręcz finezyjne, jak na przykład ta, w której skrywane łzy nie pozwalają Sadie nanizać igły. Historia bohaterów rozgrywana jest głównie pomiędzy ich intymnością w pokoiku Sadie, a obecnością bądź wyobcowaniem w restauracyjnym tłumie. Inscenizacja scen w pokoju jest ascetyczna, w tawernie „gęsta”, z wykorzystaniem głębi scenerii. Wieloosobowe tło gra nieomal stale, jest pełne ruchu, roztańczone i rozbawione.
Prawdziwie urzekająca jest aranżacja swoistych portowych realiów: plenerowych dekoracji doków i nabrzeża, hoteliku nad wodą, zaułków, rozbudowanego wnętrza tawerny pełnego charakterystycznych rekwizytów i pokoiku Sadie z popękanymi ścianami współgrającymi z poranioną psychiką bohaterki. Atmosfera jest nostalgiczna, wykreowana również przez stylizowane zdjęcia wykorzystujące efekty światłocienia, okalające światłem postaci (zwłaszcza Sadie), impresyjne w scenach z mgłą i z refleksami światła na wodzie, mokrych powierzchniach i „błyszczącej” kurtce bohatera.
Dzieło Sternberga pełne jest artystycznej harmonii. Cała jego struktura jest ściśle zintegrowana, nastawiona na kreację własnego wyobrażonego świata przepojonego poetycką atmosferą.
Kino Sternberga wpłynęło inspirująco na niektóre nurty filmowe lat trzydziestych i czterdziestych. Historycy odnotowują, że zachwycili się nim J. Prévert i M. Carné, twórcy bliskiego mu w nastrojach „realizmu poetyckiego”. Sternbergowskich śladów można też poszukiwać w poetyce jeszcze późniejszego amerykańskiego „czarnego kina”.
Josef von Sternberg – vide: opis filmu „Ludzie podziemi”.
Zygmunt Machwitz
Lektura:
A. Garbicz, J. Klinowski: Kino, wehikuł magiczny, tom I, Kraków 1981, s. 148-149.
Akcja filmu „Życie zaczyna się jutro” rozgrywa się na nabrzeżu nowojorskiego portu w ciągu wieczoru, nocy i poranka. Palacz okrętowy Bill (G. Bancroft) ratuje próbującą popełnić samobójstwo zdesperowaną dziewczynę z tawerny, Sadie (B. Compson). W czasie pijanej szalonej nocy bohater bierze z nią ślub, będący na poły rzeczywistą ceremonią, na poły widowiskiem dla knajpianych gości. Rano Bill opuszcza rozżaloną tym Sadie. Jednak niespodzianie losy obojga zaczynają się komplikować, powraca też u bohatera świadomość zaistniałego uczucia.
Film jest utrzymany w konwencji poetyckiego romansu z portową egzotyką w tle. Bohaterowie są ostro skontrastowani, zarazem bardzo zwyczajni, jak i obdarzeni pewną romantyką. On - to zwalisty marynarz, ciężko pracujący, stale w podróży, traktujący życie z nonszalancją; ona – filigranowa i delikatna prostytutka, skrzywdzona przez los i tęskniąca za prawdziwym uczuciem. Sytuacja jest realistyczna, ale utwór przybiera również postać uniwersalnej opowieści o samotnych „ludziach podziemi”, o miłości jako ratunku przed rozpaczą, o uczuciu, które staje się szansą na odmianę losu i nadanie sensu egzystencji.
Aktorzy grają powściągliwie; mało jest dialogów uwidocznionych w napisach. Ludzki dramat i aktualne emocje są przekazywane przez delikatną mimikę, grę spojrzeń, drobne gesty. Niektóre sceny są w swej subtelności wręcz finezyjne, jak na przykład ta, w której skrywane łzy nie pozwalają Sadie nanizać igły. Historia bohaterów rozgrywana jest głównie pomiędzy ich intymnością w pokoiku Sadie, a obecnością bądź wyobcowaniem w restauracyjnym tłumie. Inscenizacja scen w pokoju jest ascetyczna, w tawernie „gęsta”, z wykorzystaniem głębi scenerii. Wieloosobowe tło gra nieomal stale, jest pełne ruchu, roztańczone i rozbawione.
Prawdziwie urzekająca jest aranżacja swoistych portowych realiów: plenerowych dekoracji doków i nabrzeża, hoteliku nad wodą, zaułków, rozbudowanego wnętrza tawerny pełnego charakterystycznych rekwizytów i pokoiku Sadie z popękanymi ścianami współgrającymi z poranioną psychiką bohaterki. Atmosfera jest nostalgiczna, wykreowana również przez stylizowane zdjęcia wykorzystujące efekty światłocienia, okalające światłem postaci (zwłaszcza Sadie), impresyjne w scenach z mgłą i z refleksami światła na wodzie, mokrych powierzchniach i „błyszczącej” kurtce bohatera.
Dzieło Sternberga pełne jest artystycznej harmonii. Cała jego struktura jest ściśle zintegrowana, nastawiona na kreację własnego wyobrażonego świata przepojonego poetycką atmosferą.
Kino Sternberga wpłynęło inspirująco na niektóre nurty filmowe lat trzydziestych i czterdziestych. Historycy odnotowują, że zachwycili się nim J. Prévert i M. Carné, twórcy bliskiego mu w nastrojach „realizmu poetyckiego”. Sternbergowskich śladów można też poszukiwać w poetyce jeszcze późniejszego amerykańskiego „czarnego kina”.
Josef von Sternberg – vide: opis filmu „Ludzie podziemi”.
Zygmunt Machwitz
Lektura:
A. Garbicz, J. Klinowski: Kino, wehikuł magiczny, tom I, Kraków 1981, s. 148-149.