Program / Rok 3 / Semestr 6
Bob Rafelson i Arthur Penn
Nowe kino amerykańskie: inny kraj, inni ludzie, inna historia
Mały Wielki Człowiek (1970)
Little Big Man, USA, 138 min
reżyseria: Arthur Penn
obsada: Dustin Hoffman, Dan George, Richard Mulligan, Faye Dunaway
Dustin Hoffman jako 121-letni starzec zawieszony między szczęśliwym światem Indian z plemienia Czejenów i opresyjnym światem białych ludzi.
Arthur Penn cenił sobie i opisywał w swych filmach indywidualistów, ludzi wyrazistych i oryginalnych, swobodnych i walczących o swą godność i miejsce na ziemi. Konfrontował ich ze społeczeństwem, z nietolerancją i przemocą; pokazywał dramatyczne losy, zwycięstwa i klęski. Największe sukcesy odniósł w okresie kina kontestacji. W tym czasie włączył się też w „odbrązawianie” westernowych mitów i rewizję amerykańskich dziejów tworząc wybitny antywestern – „Mały Wielki Człowiek”.
Fabuła filmu jest długa i urozmaicona, obfitująca w wątki i niezwykłe wydarzenia. W pensjonacie dla starców Jack Crabb, liczący 121 lat, opowiada młodemu historykowi dzieje swego życia. Ocalał jako dziesięcioletni chłopiec w czasie napadu Indian, a zabrany do ich wioski był wychowany na wojownika przez wodza Czejenów, Starą Skórę. Pomimo niewielkiego wzrostu, odznaczał się męstwem i otrzymał za to imię Mały Wielki Człowiek. Z kolei schwytany przez żołnierzy został oddany do domu pastora, aby ten wychował chłopaka na dobrego chrześcijanina. Niezbyt się to udaje. Bohater przeżywa wiele przygód i perypetii. Wreszcie rozpoczyna służbę w wojsku jako poganiacz mułów, po czym dezerteruje w czasie potyczki z Czejenami. Spokojne życie wśród Indian przerywa atak żołnierzy gen. Custera, w czasie którego giną prawie wszyscy mieszkańcy rezerwatu. Jack wraca do armii, szukając zemsty, ale nie może zdobyć się na zabicie szalonego generała. Zaczyna pić, staje się nędzarzem, prowadzi samotne życie, myśli o samobójstwie i po raz kolejny przyłącza się do oddziału gen. Custera, aby być świadkiem jego sromotnej klęski w słynnej bitwie z Indianami pod Little Big Horn. Wówczas trafia ponownie do Indian, gdzie stary wódz przygotowuje się do śmierci, ale ta nie nadchodzi. Jack więc odprowadza starca do obozu.
Ten film to „kontrkulturowa rewizja mitów amerykańskiego Zachodu w najsłynniejszym antywesternie” – pisał Adam Garbicz. Rzeczywiście, Arthur Penn w „Małym Wielkim Człowieku” dokonuje odwrócenia powielanych dotąd w literaturze i filmie stereotypów na temat dzikich Indian, konieczności ich ujarzmiania i wspaniałych białych pionierskich osadników. Legendy o Dzikim Zachodzie wrosły w mentalność Amerykanów; pogromcom kolejnych plemion indiańskich stawiano pomniki, o bohaterskich generałach staczających bitwy z czerwonoskórymi uczyły się dzieci. Z obrazu A. Penna wyjrzało coś, co burzyło mity: prawdziwym człowiekiem, jak mówi Stara Skóra, jest Indianin żyjący swobodnie według starych praw i reguł; natomiast uosobieniem nieprawości i zdrady jest biały – zwłaszcza w mundurze amerykańskiej kawalerii. Głównym symbolem zła w filmie jest generał George Custer – w tradycyjnej historii Ameryki traktowany jako jeden z bohaterów – dowodzący oddziałami masakrującymi Indian, patologicznie okrutny i bezwzględny, rozkazujący zabijać kobiety (bo zbyt szybko się mnożą), dzieci, starców a nawet konie (by nie zostało nic żywego), ponadto zdradzający objawy choroby psychicznej i uważający się za wszechmocnego i wszechwiedzącego.
„Mały Wielki Człowiek” jest filmem, w którym reżyser zawarł całe bogactwo stylów i gatunków, cytatów i zapożyczeń – niektóre traktując poważnie, inne parodiując. I tak mamy tu i paradokument antropologiczny i klasyczny western (ze sparodiowaną sceną napadu Indian z „Dyliżansu” J. Forda) i opowieść sowizdrzalską i quasi-kronikę historyczną, elementy komedii i satyry, wątki polityczne (wszak Stany Zjednoczone prowadziły wówczas wojnę w Wietnamie) i okrutną naturalistyczną batalistykę.
W tym mistrzowskim konglomeracie umieszczony jest bohater Jack Crabb, dla Indian Mały Wielki Człowiek (w niezapomnianej kreacji Dustina Hoffmana), zawieszony niejako pomiędzy dwiema odmiennymi cywilizacjami, dwoma całkowicie różnymi światami. Crabb żyje - w zależności od aktualnej sytuacji - zgodnie z tradycją chrześcijańską białych ludzi lub według zwyczajów i reguł Indian. W tym drugim przypadku, pomimo różnych przygód i niebezpieczeństw, wydaje się bardziej szczęśliwy, ma wspaniałego wychowawcę i przewodnika – mądrego wodza Starą Skórę, czuje się potrzebny, ceniony, kochany. W świecie białych jest zbyt słaby; tam liczą się tylko silni, twardzi ludzie. Stąd ucieczki do małej wspólnoty, gdzie łatwiej jest o ciepło humanizmu i pokrzepienie; do ginącej krainy wielkich wartości i naturalnego życia.
Arthur Penn (1922-2010) – amerykański reżyser filmowy i teatralny. Debiutował w filmie fabularnym w 1958 r. W okresie kina kontestacji zrealizował następujące głośne utwory: „Bonnie i Clyde” (1967), „Restauracja Alicji” (1969) oraz „Mały Wielki Człowiek”. Inne jego znane filmy to: „Cudotwórczyni” (1962), „Obława” (1966), „Przełomy Missouri” (1976).
Dustin Hoffman (1937) – amerykański aktor. Sławny od „Absolwenta” (1967) M. Nicholsa. Stworzył wiele wybitnych i wysoce zróżnicowanych kreacji, między innymi w filmach: „Nocny kowboj” (1969), „Mały Wielki Człowiek”, „Wszyscy ludzie prezydenta” (1976), „Sprawa Kramerów” (1979, Oscar), „Tootsie” (1982), „Rain Man” (1988, Oscar).
Faye Dunaway – vide: opis filmu Chinatown.
Zygmunt Machwitz
Lektury:
A. Garbicz: Kino, wehikuł magiczny, tom IV, Kraków 2000, s. 263-266;
M. Raczewa: Arthur Penn: publicysta czy poeta (w:) „Kino”, r. 1972, nr 6 (78), s. 41-47;
„Film na Świecie”, r. 1979, nr 1-2 (245-246), s. 101-135 wywiad z A. Pennem;
„Filmowy Serwis Prasowy”, r. 1973, nr 8 (288), s. 30-35.
Fabuła filmu jest długa i urozmaicona, obfitująca w wątki i niezwykłe wydarzenia. W pensjonacie dla starców Jack Crabb, liczący 121 lat, opowiada młodemu historykowi dzieje swego życia. Ocalał jako dziesięcioletni chłopiec w czasie napadu Indian, a zabrany do ich wioski był wychowany na wojownika przez wodza Czejenów, Starą Skórę. Pomimo niewielkiego wzrostu, odznaczał się męstwem i otrzymał za to imię Mały Wielki Człowiek. Z kolei schwytany przez żołnierzy został oddany do domu pastora, aby ten wychował chłopaka na dobrego chrześcijanina. Niezbyt się to udaje. Bohater przeżywa wiele przygód i perypetii. Wreszcie rozpoczyna służbę w wojsku jako poganiacz mułów, po czym dezerteruje w czasie potyczki z Czejenami. Spokojne życie wśród Indian przerywa atak żołnierzy gen. Custera, w czasie którego giną prawie wszyscy mieszkańcy rezerwatu. Jack wraca do armii, szukając zemsty, ale nie może zdobyć się na zabicie szalonego generała. Zaczyna pić, staje się nędzarzem, prowadzi samotne życie, myśli o samobójstwie i po raz kolejny przyłącza się do oddziału gen. Custera, aby być świadkiem jego sromotnej klęski w słynnej bitwie z Indianami pod Little Big Horn. Wówczas trafia ponownie do Indian, gdzie stary wódz przygotowuje się do śmierci, ale ta nie nadchodzi. Jack więc odprowadza starca do obozu.
Ten film to „kontrkulturowa rewizja mitów amerykańskiego Zachodu w najsłynniejszym antywesternie” – pisał Adam Garbicz. Rzeczywiście, Arthur Penn w „Małym Wielkim Człowieku” dokonuje odwrócenia powielanych dotąd w literaturze i filmie stereotypów na temat dzikich Indian, konieczności ich ujarzmiania i wspaniałych białych pionierskich osadników. Legendy o Dzikim Zachodzie wrosły w mentalność Amerykanów; pogromcom kolejnych plemion indiańskich stawiano pomniki, o bohaterskich generałach staczających bitwy z czerwonoskórymi uczyły się dzieci. Z obrazu A. Penna wyjrzało coś, co burzyło mity: prawdziwym człowiekiem, jak mówi Stara Skóra, jest Indianin żyjący swobodnie według starych praw i reguł; natomiast uosobieniem nieprawości i zdrady jest biały – zwłaszcza w mundurze amerykańskiej kawalerii. Głównym symbolem zła w filmie jest generał George Custer – w tradycyjnej historii Ameryki traktowany jako jeden z bohaterów – dowodzący oddziałami masakrującymi Indian, patologicznie okrutny i bezwzględny, rozkazujący zabijać kobiety (bo zbyt szybko się mnożą), dzieci, starców a nawet konie (by nie zostało nic żywego), ponadto zdradzający objawy choroby psychicznej i uważający się za wszechmocnego i wszechwiedzącego.
„Mały Wielki Człowiek” jest filmem, w którym reżyser zawarł całe bogactwo stylów i gatunków, cytatów i zapożyczeń – niektóre traktując poważnie, inne parodiując. I tak mamy tu i paradokument antropologiczny i klasyczny western (ze sparodiowaną sceną napadu Indian z „Dyliżansu” J. Forda) i opowieść sowizdrzalską i quasi-kronikę historyczną, elementy komedii i satyry, wątki polityczne (wszak Stany Zjednoczone prowadziły wówczas wojnę w Wietnamie) i okrutną naturalistyczną batalistykę.
W tym mistrzowskim konglomeracie umieszczony jest bohater Jack Crabb, dla Indian Mały Wielki Człowiek (w niezapomnianej kreacji Dustina Hoffmana), zawieszony niejako pomiędzy dwiema odmiennymi cywilizacjami, dwoma całkowicie różnymi światami. Crabb żyje - w zależności od aktualnej sytuacji - zgodnie z tradycją chrześcijańską białych ludzi lub według zwyczajów i reguł Indian. W tym drugim przypadku, pomimo różnych przygód i niebezpieczeństw, wydaje się bardziej szczęśliwy, ma wspaniałego wychowawcę i przewodnika – mądrego wodza Starą Skórę, czuje się potrzebny, ceniony, kochany. W świecie białych jest zbyt słaby; tam liczą się tylko silni, twardzi ludzie. Stąd ucieczki do małej wspólnoty, gdzie łatwiej jest o ciepło humanizmu i pokrzepienie; do ginącej krainy wielkich wartości i naturalnego życia.
Arthur Penn (1922-2010) – amerykański reżyser filmowy i teatralny. Debiutował w filmie fabularnym w 1958 r. W okresie kina kontestacji zrealizował następujące głośne utwory: „Bonnie i Clyde” (1967), „Restauracja Alicji” (1969) oraz „Mały Wielki Człowiek”. Inne jego znane filmy to: „Cudotwórczyni” (1962), „Obława” (1966), „Przełomy Missouri” (1976).
Dustin Hoffman (1937) – amerykański aktor. Sławny od „Absolwenta” (1967) M. Nicholsa. Stworzył wiele wybitnych i wysoce zróżnicowanych kreacji, między innymi w filmach: „Nocny kowboj” (1969), „Mały Wielki Człowiek”, „Wszyscy ludzie prezydenta” (1976), „Sprawa Kramerów” (1979, Oscar), „Tootsie” (1982), „Rain Man” (1988, Oscar).
Faye Dunaway – vide: opis filmu Chinatown.
Zygmunt Machwitz
Lektury:
A. Garbicz: Kino, wehikuł magiczny, tom IV, Kraków 2000, s. 263-266;
M. Raczewa: Arthur Penn: publicysta czy poeta (w:) „Kino”, r. 1972, nr 6 (78), s. 41-47;
„Film na Świecie”, r. 1979, nr 1-2 (245-246), s. 101-135 wywiad z A. Pennem;
„Filmowy Serwis Prasowy”, r. 1973, nr 8 (288), s. 30-35.
Pięć łatwych utworów (1970)
Five Easy Pieces, USA, 98 min
reżyseria: Bob Rafelson
obsada: Jack Nicholson, Karen Black, Lois Smith, Susan Anspach
Jeden z wielu ludzi, którzy uciekają przed sobą samym, stanowiąc zarazem zaprzeczenie mitu amerykańskiego sukcesu.
Bob Rafelson należy do tych twórców, którzy w końcu lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych zaczynali w Stanach Zjednoczonych – z dala od wielkich wytwórni i obowiązujących standardów – kino niezależne, odmienne od dotychczasowego, krytyczne w spojrzeniu na rzeczywistość i społeczeństwo. Nowi filmowcy pilnie obserwowali otaczający świat, ale koncentrowali się głównie na losach jednostek, na bohaterach niepogodzonych z zastanym ładem, uciekających i zagubionych, protestujących i poszukujących siebie w wiecznych wędrówkach. „Pięć łatwych utworów” zajmuje w tym nurcie ważne miejsce i jest to nawet - według Adama Garbicza - „pierwszy głęboki film kontestacyjny (...) o bodaj największej doniosłości dla zastanawiającej się nad sobą Zielonej Ameryki.
Bohatera filmu (Jack Nicholson) poznajemy jako robotnika na polach naftowych w Kalifornii. Obecnie mieszka w przyczepie campingowej z infantylną, zakochaną w nim dziewczyną – kelnerką Rayette (Karen Black), nie dorównującą mu intelektualnie i coraz bardziej drażniącą wieczną czułostkowością. Przyjaźnią się z prostymi ludźmi, dla których jedyną rozrywką jest bar, piwo i kręgielnia. Od siostry Tity (Lois Smith), pianistki, w studio nagrań, dowiaduje się o coraz gorszym stanie zdrowia ojca i wkrótce porzucając pracę wyrusza na północ. Niechętnie zabiera ze sobą Rayette i zostawia ją w pobliżu rodzinnego domu w hotelu, mając świadomość niestosowności pokazywania jej rodzinie. Dom na wyspie jest pełen ludzi, mieszka tam sparaliżowany ojciec, z którym nie ma kontaktu, siostra, brat Carl – niegdyś skrzypek a po wypadku kompozytor i pianista, jego uczennica pianistka Catherine (Susan Anspach) i pielęgniarz ojca. Pojawia się też znudzona czekaniem Rayette ze swoją żałosną paplaniną. Bobby z Catherine przeżywają krótki, burzliwy romans, ale dziewczyna rozczarowana pustką uczuciową mężczyzny, szybko rezygnuje z podtrzymywania bliższej znajomości, wracając do stabilnego związku z Carlem. Bobby z Rayette rusza w drogę powrotną na południe, lecz na pierwszej stacji benzynowej chyłkiem wsiada bez bagażu i pieniędzy do ciężarówki jadącej w przeciwnym kierunku.
Ameryka w „Pięciu łatwych utworach” to całkowicie inny kraj, aniżeli dotychczas w kinie przedstawiany, zwłaszcza w filmach hollywoodzkich. To przede wszystkim prowincja pozbawiona luksusu i cudów cywilizacji: ubogie mieszkania, małe brudne miasteczka, podobne do siebie byle jakie bary, wąskie drogi, prości ludzie i ciążąca nad tym wszystkim beznadzieja. Przy tym kwintesencję prowincjonalnej egzystencji zawiera brawurowo rozegrana scena barowa, w której Bobby walczy z absurdalnymi regułami serwowania dań, kontestując w kilkunastu słowach i gestach panujący system społecznego funkcjonowania. Szarość i jałowość życia jest powszechna i nikt z bohaterów filmu (szereg znakomitych aktorsko epizodów) nie potrafi wyjść z sytuacji, w której się znajduje; każdy z nich jest na swój sposób samotny i nieszczęśliwy lub pogodzony z losem. Ten monotonny ludzki pejzaż jest zupełnym zaprzeczeniem amerykańskiej mitologii sukcesu i społecznego ładu, a jedyną alternatywą, którą realizuje główny bohater, wydaje się być eskapizm.
Bobby, w przejmującej kreacji J. Nicholsona, jest człowiekiem na wskroś tragicznym, przegranym i wiecznie uciekającym od swej przeszłości, rodziny, odpowiedzialności, od samego siebie. Nie potrafi znaleźć miejsca, wykorzystać talentu, ofiarować uczucia, odpowiedzieć sobie na pytania do czego zmierza i czego oczekuje od siebie i innych. Rozczarowana nim Catherine stawia zarzut: „jak ktoś, kto nie kocha rodziny, przyjaciół, nie szanuje pracy, ma prawo domagać się, by kochali go inni”. Bobby w końcu próbuje eksplikować swą postawę, odbywa spowiedź przed sparaliżowanym ojcem a może głównie przed sobą, mówi że jest ciągle w drodze, lecz niczego nie szuka, że ucieka przed złem, a gdy się zatrzyma, widzi pozory ładu, które szybko mijają i znów gotów jest do ucieczki. W obliczu powszechnej miałkości również dom na wyspie nie stanowi dla bohatera miejsca dla autorealizacji. Powrót kontestującego Odysa do rodzinnej Itaki okazuje się nieudany, a izolowana sadyba wydaje mu się pełną martwoty i stagnacji placówką klerków. Nie przekonuje go artystowskie uprawianie wysublimowanej sztuki i zupełne odgrodzenie się od zwykłego życia, pomimo wszystko bardziej prawdziwego.
Z zachowaniem Bobby’ego współgra znamienna scena, nieprzypadkowo umiejscowiona w środku filmu, w której ogarnięta eskapistyczną obsesją kobieta głosi konieczność oderwania się od „brudu i plugastwa” i wyjazdu na czystą śnieżną Alaskę. Rafelson traktuje tę sytuację z dystansem i lekką ironią, sugerując, jak się wydaje, że od hipisowskiej retoryki, prostej negacji konsumpcjonizmu i establishmentu oraz arkadyjskich miraży, daleko jest jeszcze do rzeczywistej indywidualizacji.
Tytułowe „łatwe utwory”, wirtuozerskie dzieła wielkich mistrzów – Bacha, Chopina, Mozarta – przeplatają się w filmie z piosenkami pop, tak jak przeplatają się i kontrastują z sobą dwie kultury, dwa światy, w których żyje Bobby, a może jest tylko pomiędzy nimi zawieszony. Bohater wciąż przemierza przestrzenie, wciąż zaczyna życie „na nowo”. Jest jednym z wiecznych wędrowców. Jack Nicholson tak mówi o ludziach pokroju swego bohatera: „Protestują, odrzucają to, co ich mierzi i razi. (...) Ci Amerykanie zawsze chcą iść tam, gdzie jest inaczej niż u nich ... Ameryka jest wielka, niezmierzona ale to, co się w niej odnajduje – jest takie samo jak to, co poprzednio zostało porzucone. A więc ucieczka jest beznadziejna, nie daje żadnego wyjścia...”.
Bob Rafelson (1933-2022) – amerykański reżyser, scenarzysta i producent. W latach 1968-1969 był współproducentem dwóch głośnych kontestatorskich utworów – „Głowy”, którą też debiutował jako reżyser oraz „Easy Rider” D. Hoppera i P. Fondy. Znany głównie jako realizator pięciu filmów, w których wystąpił Jack Nicholson: „Pięć łatwych utworów”, „Król Marvin Gardens” (1972), „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” (1981), „Kłopoty z facetami” (1992) oraz „Krew i wino” (1996).
László Kovács (1933-2007) – amerykański operator węgierskiego pochodzenia. Zdobył sławę zdjęciami do filmów „Easy Rider” (1969) i „Pięć łatwych utworów”. Wśród jego wielu wybitnych dokonań zwraca uwagę współpraca z P. Bogdanovichem – „Papierowy księżyc” (1973), „Nickelodeon” (1976), „Maska” (1985).
Jack Nicholson (1937) – vide: „Zawód: reporter”
Zygmunt Machwitz
Lektury:
A. Werner: Dekada filmu, Warszawa 1997, s. 93-112 (esej o „nowym kinie” amerykańskim);
A. Garbicz: Kino, wehikuł magiczny, tom IV, Kraków 2000, s. 266-268;
„Film na Świecie”, r. 1979, nr 1-2 (245-246), s. 67-100 (blok materiałów o filmach B. Rafelsona);
„Filmowy Serwis Prasowy”, r. 1974, nr 15 (319), s. 6-9.